środa, 18 marca 2009

* * *

"- Czy ta twarz Ci przeszkadza? - spytał Bukowski młodą kobietę. Byli na przyjęciu w Santa Cruz, po dobroczynnym wieczorku literackim [...] - Chodzi mi o to, czy uważasz ją za odrażającą - dodał dotykając kartoflowatego nosa i przypominającej owsiankę skóry.

- Nie - odpowiedziała ostrożnie. - Myślę, że człowieka należy sądzić po jego wnętrzu.

- Bardzo dobrze - powiedział. - Chodźmy się zatem pieprzyć."

Charles Bukowski: W ramionach szalonego życia.

niedziela, 15 marca 2009

J'ai besoin de plus de temps

Co się okazuje. Okazuje się powiadam, co jest już jasne dla większości. Okazuje się, przed oczyma mymi, to o czym wiedzą. I ja wiedziałem, ale nie odczułem. Teraz jednak czuję. Czuję, że nie mam o czym pisać. W chwili gdy doglądam w sąsiednim pokoju, poświatę ciepłą. Kiedy zaczynam dostawać kurwy, pulsacji tętnicy u szyi, jak mnie to światło po piętach i tyłku, smaga, pieści mnie. A ja w tym pokoju przy tym biurku. Siedzę, a ta jasność błoga mnie łapie za rękę. Ja jeszcze czasem mówię, że weź spierdalaj. Że ja tutaj swój los na szali co wieczór ważę. Ja nie mam kurwa czasu na jakieś uśmiechy i pierdoły. Ja myślę, że mnie to jednak pochłonie. Już mnie pochłania, połyka, przeżuwa, stopy moje rozkosznie są przez zadbane dłonie ni to masowane, ni to lizane szorstkim językiem ciała. Mi czasu trzeba, żeby się przestawić. Mówią starzy górale, że jak się za szybko zakłada buty wiosenne i kurtkę, to wiosna się spóźni, ta ładna. Że plucha będzie i breja. Ja tak do tego pokoju obok za szybko przejść nie mogę. Bo jak to po tym siedzeniu w moim zatęchłym, wyjść na światło od razu. To można ślepoty dostać.

..

Albo to mi się wydaje. Może to z kibla ta poświata nęcąca dochodzi. A ja przejdę do pokoju obok, a tam ciemno, podłoga zakurzona, ściany z tapetami starymi. I będę znowu tam bladą opaleniznę hodował. I cały zarośnięty, dalej będę z butelką wódki przed lustrem wielkim, kurwa zwierciadłem ściennym siedział. Że to kurwa, ściema. Że ja podniecam się, pakować się zaczynam, i golić też się miałem zamiar. I chciałem śpiworek zabrać i jaśka pod Głowę. I wbiegnę, nawet uśmiechał się będę, jeszcze niewierząc w to co widzę. I tylko kurwa to taka, była nadzieja, taki głupiec, że szczęśliwość.

..

Boże, kurwa, jeżeli możesz spełnić te wszystkie błagania ludzi, jeżeli współpracujesz z buddą i z Allahem i z różowym jednorożcem, to mnie wysłuchasz. I spółką, wszyscy wy wielcy kosmosu. Sprawcie, że to jest prawda. Że ten pokój to na litej skale jest zbudowany, że marmury się wznoszą pod sklepienie i konstrukcje tworzą wytrzymałą. Niech ten pokój do kurwy nędzy nie będzie fatamorganą. Bo co wam kurwa szkodzi i mnie uszczęśliwić.

Nie?! Wy kurwy. Ja sam będę dążył. Sam osiągnę ten jebany próg, choćby montewerest się z nim nie równał. Swój płód wyliniały w razie potrzeby zrzucę. Ale osiągnę sam w śniegach, powodziach i pożarach próg. I wytrysnę! W powietrze białe chmury się wzniosą i na szczytach piersi będą jak stearyna gorące strupy tworzyć. A ja z pomiędzy tych wąwozów wyjdę, triumfując nad bogiem i nad kobietą. I z progu razem będziemy patrzeć na ten ocean głęboki. Z horyzontem po drugiej stronie przedpokoju. Z kolosem rodyjskim na straży, będziemy spać pod palmami i klonami.

poniedziałek, 2 marca 2009

ordure

Kurde, chciałem napisać o marginesie. Miałem ochotę tam kwalifikować ludzi. Byłoby fajnie. Miałem nawet taką fajną metaforę marginesu, że coś, że kurwa, że latarnie czerwone, jakoś odgradzają. Jakoś mi to tak nie poszło. Tak bez, żadnej spójności. No ja bym to nazwał, że chujowe. Ale to nie mialo być sednem wszystkiego. Ten margines to miał tylko wprowadzić. Do jeszcze fajniejszej rzeczy. Do kolejnego, jakiego potopu. Takiego potoku autodestrukcji. Ale nie, zrobie tego. Wie dlaczego? Bo mi się dziś od słońca endorfiny wytworzyły. I na diete antydepresyjną przechodzę z okazji wielkiego postu. I boże pomóżże mi się w tym postanowieniu utrzymać. Żeby mnie to wszystko podniebiosa wyniosło, żeby mi chóry anieslskie u stóp jezusa śpiewały alleluja, allelujea. Taka dieta! Cud! Rewela! Ile ona ode mnie determinacji wymaga, i siły woli. I nie powiem, może sam sobie nie dam rady. Może polegne! Ale skutek, nie byle kurwa jaki. Ludzie nie stosują, bo sie boją, że oszaleją ze szczęscia. Ale mój psychoanalityk mi powiedział. Żebym zaryzykował. Powiedział, z mniejszą dawką czekolady, zaeksperymenotwać warto. Ja tam nie wiem. Nie znam się. W każdym razie szaleństwo. Szczęscie, radość, Słońce, solar, czekolada. Różowe okulary, lalki barbi, pokrzywy. Bez Ciebie będę szcześliwy. Będę! Dieta cud bez efektu jojo.