czwartek, 17 września 2009
10
Orgiastyczne rozmowy, pijaństwo i analne rozpoznanie, konsumowanie zwłok i feniksologiczne odradzanie się ułamek sekundy po kanibalistycznym stosunku płciowym. Moje życie jako upadek etyki i moralnosci, śmierć boga i obyczajów, nowoczesny libertyn, współczesny dandys.
niedziela, 13 września 2009
9
Niezrozumiałe dla mnie samego stało się moje postrzeganie, dziwne zmiany percepcji, uniesienia emocjonalne i duchowe. Zmieniają się moje potrzeby czasem dodatnio, czasem ujemnie. Nietzscheański charakter niektórych moich myśli zawodzi. Czasem chciałbym nawet, żeby okazało się, że bóg nie umarł, żebym mógł w całej tej mistycznej znajomości odnaleźć kompana wszechwiedzącego, oferującego ponad stu procentowe zrozumienie. Fascynacja pięknem antycznych bohaterów wzmaga moje natchnienie, skatologiczne motywy ścienne między jońskimi kolumnami i kolumnada penisów odciągają mnie od rzeczywistości.
Przed lustrem napinając mięśnie oplatające mój idealny mleczny szkielet, opięte alabastrową skórą, zastanawiam się jakim sposobem ludzkość tego nie dostrzega. Ja jako antyczny heros, nadczłowiek, rozdwojony jestem między epikurejskim pożądaniem a romantycznymi rozterkami Wertera. W drodze do społecznego lub fizycznego samobójstwa przeżywam weltschmertz w ramach którego oddaje się demotywującym czynnościom pokroju leżenia, samotnych maratonów filmowych i nocnego oglądania powtórek programów naukowych, odrzucam wszelkie kontakty międzyludzkie poza tym jednym najbardziej wyniszczającym. Zaciągam się nim głeboko, absorbuje całym umysłem, mój penis w nim głęboko zanurzony dąży do orgazmu w sprzeczności z umysłem który płacze na sucho. Będąc w skrajnej fazie każdego ze stanów osiągam idealny bezsens istnienia, coś zupełnie białego albo zupełnie czarnego, bez ujemnych i bez dodatnich odstępstw. Idę brukowaną ulicą ku bramie piekielnej edenu.
Przed lustrem napinając mięśnie oplatające mój idealny mleczny szkielet, opięte alabastrową skórą, zastanawiam się jakim sposobem ludzkość tego nie dostrzega. Ja jako antyczny heros, nadczłowiek, rozdwojony jestem między epikurejskim pożądaniem a romantycznymi rozterkami Wertera. W drodze do społecznego lub fizycznego samobójstwa przeżywam weltschmertz w ramach którego oddaje się demotywującym czynnościom pokroju leżenia, samotnych maratonów filmowych i nocnego oglądania powtórek programów naukowych, odrzucam wszelkie kontakty międzyludzkie poza tym jednym najbardziej wyniszczającym. Zaciągam się nim głeboko, absorbuje całym umysłem, mój penis w nim głęboko zanurzony dąży do orgazmu w sprzeczności z umysłem który płacze na sucho. Będąc w skrajnej fazie każdego ze stanów osiągam idealny bezsens istnienia, coś zupełnie białego albo zupełnie czarnego, bez ujemnych i bez dodatnich odstępstw. Idę brukowaną ulicą ku bramie piekielnej edenu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)