wtorek, 10 lutego 2009

piscine

Słuchaj! Usłuchaj mnie. Byłem na basenie. W ferie było za złotówke. A ja głupiec raz poszedłem. A tyle tam rzeczy do pooglądania. Ile wrażeń nie wychodząc z jacuzzi. Bo jest co oglądać, te jędrne uda wysportowanych mężczyzn (oni mogą chodzić na basen bez czepka) i jak bujają ramionami, a przy każdym kroku podskakują ich umięśnione klatki, a jak widzą jakąś fajną dupę to sięgają ręką do obcisłych kąpielówek adidasa albo riboka i poprawiają sobie jajka. A mają co poprawiać! Jądra dorodne, jak arbuzy, pękają prawie od testosteronu, a wąż jeszcze się wije wokoło, duży i gruby jak krew do tego napłynie. A włosów na ich ciałach, szukać strata czasu. Za chuja się nie znajdziesz. Pedałów oni błotem obrzucają, ale sami wydepilowani. Tylko pod pachą zostawiają, a tam też nie są za gęste. I tłumaczą, że to mięśnie tak działają, że włosy nie rosną. Jasne. Ale dziewuszek dla których mieli by sobie jajka na miejsce wracać na miejesce to niewiele, leżą pojedyncze sparowane gruba z ponętną gorące nastki. Pupa ponad tafle wody wystaje opięta w majtki od bikini z barlickiego. I myślą "spójrz tu". A chłopcy patrzą i myślą "Wyjde z dżakuzi, pójde przepłyne se raz basen, ze dwa razy, suty będę miał twarde, przejde dokoła. Jak będą patrzeć poprawie se fiuta, wezne go na lewo, i wróce do dżakuzi, potem pójdzie Ponury." Idą tak po kolei. Flirt jest, chemia, spotkamy się jutro. Taka feriowa, basenowa miłość. Bez gadania, to jest świat najlepszy. Chłopcy z zapadniętymi klatkami idą do śmieci, muszą pływać, dżakuzi jest nasze, nie ich. Cioty z zapadniętymi klatkami. Niech pływają. Zazdrośni będą, przeklinać będą, ale Dupy nasze są. Basen jest nasz. Niech tylko spróbuje wejść do dżakuzi albo do sauny! Piekło będzie i żadna woda z basenu go tu nie ugasi. Ale oni nie wiedzą. Tępi, łysi, umięśnieni. Oni nie wiedzą że o 17 przychodzą rodziny z wieżowców, z rojnej i z domków z kakowskiej i nawet z retkini jadą. I przychodzą z bachorami, córka jest i synek jest. Mama ma obwisły biust i brzuch nieelastyczny po ciążach jest trzech, jedno dziecko niedoczekało wspólnej zabawy na basenie, bawiło by się, ale zdechło smutnie w szpitalu pępowiną zaduszone, na śmierć chrystusa i jego mękę, miejże je mario w swojej opiece. Rodzice podkrążone oczy, smutni, spracowani, całe życie zmarnowane. Dla dzieci tylko żyją. Tych srających, niegrzcznych, niewdzięcznych. Fuj, siedzą w tym dżakuzi, cisza bąbelki bąblują na powierzchni, mama chciała mieć takie w domu.
Ale nie ma! Miało być dżakuzi, a jest brodzik. Wanna była, ale woda za droga, boiler włączają tylko wieczorem, tata rano goli się w zimnej, pory się nie otwierają, morda czerwona, a przecież nie pije. A dzieci się chlapią w tym dżakuzi, tata podkurwiony, mama udaje że się relaksuje. Dobrze że woda mętna w tym dżakuzim bo dziecko sie zesrało, drugie poszczało. Kupa wypływa na wierzch, tata nie widzi bo patrzy się na młodą dupę jakąś co się do resztek mięśniaków przystawia. Mama oczy zamkniete nie widzi co się dzieje. Dziecko kupę do ręki bierze wącha. Rzyganie na całego do dżakuzi, do dżakuzi. Głośno na basenie oj głośno, dżakuzi też głośne.

Brak komentarzy: