niedziela, 15 marca 2009

J'ai besoin de plus de temps

Co się okazuje. Okazuje się powiadam, co jest już jasne dla większości. Okazuje się, przed oczyma mymi, to o czym wiedzą. I ja wiedziałem, ale nie odczułem. Teraz jednak czuję. Czuję, że nie mam o czym pisać. W chwili gdy doglądam w sąsiednim pokoju, poświatę ciepłą. Kiedy zaczynam dostawać kurwy, pulsacji tętnicy u szyi, jak mnie to światło po piętach i tyłku, smaga, pieści mnie. A ja w tym pokoju przy tym biurku. Siedzę, a ta jasność błoga mnie łapie za rękę. Ja jeszcze czasem mówię, że weź spierdalaj. Że ja tutaj swój los na szali co wieczór ważę. Ja nie mam kurwa czasu na jakieś uśmiechy i pierdoły. Ja myślę, że mnie to jednak pochłonie. Już mnie pochłania, połyka, przeżuwa, stopy moje rozkosznie są przez zadbane dłonie ni to masowane, ni to lizane szorstkim językiem ciała. Mi czasu trzeba, żeby się przestawić. Mówią starzy górale, że jak się za szybko zakłada buty wiosenne i kurtkę, to wiosna się spóźni, ta ładna. Że plucha będzie i breja. Ja tak do tego pokoju obok za szybko przejść nie mogę. Bo jak to po tym siedzeniu w moim zatęchłym, wyjść na światło od razu. To można ślepoty dostać.

..

Albo to mi się wydaje. Może to z kibla ta poświata nęcąca dochodzi. A ja przejdę do pokoju obok, a tam ciemno, podłoga zakurzona, ściany z tapetami starymi. I będę znowu tam bladą opaleniznę hodował. I cały zarośnięty, dalej będę z butelką wódki przed lustrem wielkim, kurwa zwierciadłem ściennym siedział. Że to kurwa, ściema. Że ja podniecam się, pakować się zaczynam, i golić też się miałem zamiar. I chciałem śpiworek zabrać i jaśka pod Głowę. I wbiegnę, nawet uśmiechał się będę, jeszcze niewierząc w to co widzę. I tylko kurwa to taka, była nadzieja, taki głupiec, że szczęśliwość.

..

Boże, kurwa, jeżeli możesz spełnić te wszystkie błagania ludzi, jeżeli współpracujesz z buddą i z Allahem i z różowym jednorożcem, to mnie wysłuchasz. I spółką, wszyscy wy wielcy kosmosu. Sprawcie, że to jest prawda. Że ten pokój to na litej skale jest zbudowany, że marmury się wznoszą pod sklepienie i konstrukcje tworzą wytrzymałą. Niech ten pokój do kurwy nędzy nie będzie fatamorganą. Bo co wam kurwa szkodzi i mnie uszczęśliwić.

Nie?! Wy kurwy. Ja sam będę dążył. Sam osiągnę ten jebany próg, choćby montewerest się z nim nie równał. Swój płód wyliniały w razie potrzeby zrzucę. Ale osiągnę sam w śniegach, powodziach i pożarach próg. I wytrysnę! W powietrze białe chmury się wzniosą i na szczytach piersi będą jak stearyna gorące strupy tworzyć. A ja z pomiędzy tych wąwozów wyjdę, triumfując nad bogiem i nad kobietą. I z progu razem będziemy patrzeć na ten ocean głęboki. Z horyzontem po drugiej stronie przedpokoju. Z kolosem rodyjskim na straży, będziemy spać pod palmami i klonami.

4 komentarze:

A. pisze...

nie siedź przed lustrem, chodź ze mną na wódke.

i.am.a.libertin pisze...

zaiste byloby cudownie

A. pisze...

byłoby.
a książki pisałam w podstawówce. może kiedyś znowu zaczne. może kiedyś

A. pisze...

czytaj. ja też czytam