niedziela, 15 sierpnia 2010

20

Prawda, skąd tyle bólu w niej siedzi. Ile bólu, ile cierpienia. Jakże trudno jest mi żyć tylko w prawdzie, skoro umiem stworzyć kłamstwo które wyściela mi drogę przez życie najmiękkszą tkaniną. I mi matka mówiła i ojciec i katecheta, że kłamstwem należy się brzydzić. Kiedy ja się w kłąmstwie lubuję, kiedy dla mnie snucie histori dla prawdy zamiennych jest jak pisanie oskarowego scenariusza, kiedy ja potrafie wytłumaczyć sobie że to kłamstwo spowoduje, że nie tylko mi będzie lepiej ale że ktoś będzie dumny, że ktoś w miłość uwierzy, że zaufanie nawet na kłamstwie można zbudować. Czemu wszysycy chcą się tak unieszęśliwiać prawdę poznając, jeżeli można być o tyle szczęśliwszym czegoś nie wiedząc, przy każdym przeto ludzkim pasie dynda sakwa pełna wstydu i mroku, czemu cały wstyd, cały mrok mamy wylewać na świat, po to tylko żeby ludzie o tym wiedzieli? Po to żeby się goryczą napełniali? Żeby tylko więcej smutku i nienawiści było na świecie? Ludzie się nie zmienią, zawsze będą źli, zawsze będą mieli uprzedzenia, zawsze będą taplali się w basienie krytyki i dupoobrabiactwa. Co to powszechna szczerość? Da ona to, że ludzie przestaną się nawzajem jak śmieci traktować? Będą robili rzeczy których się potem nie będą musieli wstydzić? Nie, ludzie się nie zmienią dla prawdy. Ludzie pozostaną tak samo nieludzcy jak są teraz, będą skrajni i będą nienawidzić a powszechna prawda wylewająca się każdego dnia z ust, z telewizorów z ekranów komputerów, zatruwała by ich nieludzkie dusze, prawda jest okrutna, prawda jest taka że ludzie potrzebują kłamstwa, ludzie potrzebują kłamstwa jak telnu, prawda jest trucizną dla ludzkiej szczęśliwości. Jest jedno tylko przeciwskazanie dla kłamstwa bądź dwa, jedno jest takie, że ma krótkie nogi a drugie jest takie że w nadmiarze kłamstwo stanie się prawdą i wtedy będzie niebzpiecznie trujące. Nie można tylko kłamać nie można tylko mówić prawdy, trzeba się zdystansować i zrefleksować kiedy kłamstwo ma racje bytu a kiedy fałszuje rzeczywistość na tyle, że wszystko staje się fikcją, że życie zaczyna przypomniać książkę, ale czy nie tego wielu ludzi chce?
Najbardziej obrzydliwe jest to, że w to wierzyłem, że można sobie znaleźć wygodną, bezpieczną przestrzeń oparta na kłamstwie. Nie można życie kończy sie w momencie zatracenia granicy między kłamstwem a prawdą. Ja już nie jestem człwiekiem jest samym mięsem szukającym uciech dla ciała i teraźniejszości, a ludzie powinni czasem być nieszczęśliwi.

środa, 28 lipca 2010

19

Panowie Bielewicz i Bublański po dwóch latach nadzwyczaj udanego współrzycia postanowili rozstać się w najgorszych dla obu pederastów okolicznościach. Obaj niefotunnie doprowadzili do niebezpiecznej sytuacji w której każdy z nich wyprany byl z życia społecznego, w czasie w którym każdy swoim ochydnemu zwiazkowi poświęcił wszelkie kontakty ze swoimi starymi niedokońca spedalonymi znajomymi. Tak więc u skraju znudzenia sobą nawzajem, w okresie w którym normalność i przeciętność ich związku zalewała ich po uszy, postanowili przestać oszukiwać siebie nawzajem i w zgodzie ale z dużą dawką niechęci postanowili wnieść wiecej urozmaicenia w swoje życie, zaznać smaku innej spermy, poczuć w sobie innego, nowego kutasa.

***

Mieli przed sobą wielkie plany, czytali różne książki, oglądali rózne filmy, dzieki czemu stworzyli sobie obraz w głowach wielkiej miłości, burzliwej i na zawsze. Tymczasem po 3 miesiącach niepokoju po tym jak pierwszy raz poczuli na sobie swoje białkowe oddechy zaczęli się stabilizować, regularność i ecstasy zaczęły dominować w każdym kolejnym tygodniu, zaczęli puszczać bąki w swoim towarzystwie, czasem robili sobie lody tylko po to zeby mogli już iść spać, gejkluby zaczęły im przypominać alkoholowo-narkotyczne uniesienia które miały dominować nad ich spokojną miłością.

***

cdn.

poniedziałek, 8 lutego 2010