czwartek, 29 stycznia 2009

Mauve-foncé

Taka głęboka i okrutnie przytłaczająca purpura obyczajów i zachowań, wszystkich jebanych ramek i gwoździ dyscyplinujących tłamsi mnie, kłuje, po chamsku napierdala po łbie. I przewraca mi się we łbie od tego wszystkiego jakieś mroczki, czy halki latają pod sufitem. I mózg ryje jak pług ziemie. A te, te, rameczki Name it, read it, tune it, print it, Scan it, send it, fax, rename it, Touch it, bring it, pay it, watch it, Turn it, leave it, start, format it.

I ktoś w drzwi napierdala. Kurwa, ale naprawdę mocno. Zaraz je rozjebie. Co to przecież te drzwi, z metalu? Ja nie mówię, że proszę wejść albo, nieproszę. Jak chce wejść i tak wejdzie, wiec wchodzi. I krzyczy "Kup chleb! ten krojony". Cicho, cholera nie umie mówić, to się nie odwracam. To mówi jeszcze: "Jak pali, to niech nie pije z gwinta, tylko niech do szklanki nalewa. Bo wie co? Cuchnie gównem potem ta woda. Wie jak gówno śmierdzi? Nie? To niech wącha. Czuje, kurwa? To niech teraz powącha swoje palce. Patrzy! Jak gówno, ty obleśny, Ty caly śmierdzi jak gówno, sztućce jak dotyka to też ten smród na to przechodzi. A to nie takie zwykle gówno. Kurwa a moze to jakimś gównem z szaletu? Myśli? Szczególnie w niedziele rano. Takiego miejskiego, za który się nie płaci. Niech myśli i chleb kupi" Tak myśle. Ojciec palił, dlatego nie zyje. Matka nie pali i żyje. Dziwne.

Ide i zapalam papierosa. Idzie sąsiadka z trzeciej klatki z psem. Co za duży i ładny pies. I teraz będę musiał dzieńdobry powiedzieć, na usługach dobrego wychowania jestem, i mówie, że dzieńdobry. Chociaż dla mnie taki purprowy. Nie lubię jak tacy ludzie jak ta sąsiadka na mnie patrzą jak palę. Chowam więc szluga w dłoń, bo jest dość obszerna i przechodze obok. Zaciągam się dopiero jak będę do niej plecami. Nie lubie tego, bo w tym czasiem moglbym sie jeszcze ze 3 razy zaciągnąc i giną te grosze bezcenne. I czuję czasem jak mnie tak rozpierdala to całe palenie od środka. Nie wiem nie pale tak długo żeby już umierać. Wiec pewnie zanim umrę, będzie mnie długo bolało. Ale czuję ten ból aż w skroniach. I to on nie idzie od serca tylko naprzykład od prawego płuca, czasem od dołu lewego. Serce mnie boli jak sie zmęczę. Nie lubię się męczyć. Mam wtedy dysfunkcje wszystkich organów wewnętrznych. W sumię już widzę wtedy, furtkę do nicości, jest ladnie zdobiona. Ale jest zamknięta. Myślę sobię więc, że to podpucha, że to jest iluzja mojego mózgu, który mowi: "Tak nie wygląda wejście do nicości, nie tędy droga. Nie umierasz więc nie poznasz jak wygląda koniec twojego 'Ja'. To do twojego mózgu za mało dochodzi tlenu." Wtedy zapalam papierosa. I ta śmierć, jak ręką odjął. Co za wspaniały wynalazek te szlugi. Zabijają Cie a jednocześnie uciekasz dzieki nim do życia i normalności.

Brak komentarzy: